Niemiecki przewoźnik morski Hapag-Lloyd krytykuje operatora terminali kontenerowych w Hamburgu za dyktowanie zbyt wysokich stawek za usługi przeładunkowe. Firma, która od powstania w 1845 r. jest związana z Hamburgiem, grozi przeniesieniem części operacji do innych portów w Europie.

Niemieckie media informują, że dyrektor generalny Hapag-Lloyd, Rolf Habben Jansen wyraził krytyczne zdanie na temat obowiązujących w porcie stawek, podczas zebrania miejskiej Komisji Przedsiębiorczości. Przewoźnikowi morskiemu przeszkadzają nadmierne koszty przeładunków w terminalu kontenerowym Burchardkai, należącym do spółki HHLA (Hamburger Hafen und Logistik), zarządzającej w porcie Hamburg łącznie trzema terminalami.

Aby skłonić HHLA do zmniejszenia stawek, Hapag-Lloyd zamierza wywrzeć presję na zarząd firmy. Chce tego dokonać wspólnie z partnerami azjatyckimi z sojuszu morskiego „THE”, do którego należą m.in. firmy ONE, HHM i Yang Ming. Według relacji mediów, Jansen miał zagrozić podczas posiedzenia komisji, że przeniesie część operacji do innych portów w Europie.

Po zakończeniu zaskakującego dla radnych spotkania, dyrektor generalny Hapag-Lloyd wydał dodatkowo oświadczenie, w którym stwierdził, że operator terminali nie powinien lekceważyć presji, ponieważ istnieją sposoby na wyprowadzenie towarów z Hamburga.

Z artykułów w niemieckiej prasie wynika, że firmom armatorskim przeszkadza utajnianie przez HHLA i jego podmioty zależne, obowiązujących w porcie stawek za usługi. Sytuację utrudnia fakt, że w Hamburgu koszty przeładunków są indywidualnie ustalane z przewoźnikami – nie ma przejrzystości w ustalaniu cennika.

Zarząd spółki Hapag- Lloyd spodziewa się, że samorząd Hamburga, który posiada 10 proc. akcji w jego spółce, wpłynie na politykę cenową HHLA. Operator portowych terminali jest przedsiębiorstwem w 68-proc. publicznym. Mniejszościowy pakiet akcji HHLA należy do inwestorów giełdowych.