Łódzki samorząd nie chce dłużej utrzymywać deficytowego Portu Lotniczego im. Reymonta, dlatego postanowił go sprzedać. Władze miasta liczą, że znajdzie się azjatycki inwestor, który na Lublinku wybuduje “wielki hub logistyczny, który będzie pomostem między Europą i Azją”.
– Doszliśmy do ściany. Z łódzkiego lotniska praktycznie nic nie lata. Przyzwoicie działa jedynie cargo – twierdzi Adam Pustelnik, wiceprezydent Łodzi. – Władze lotniska zrobiły bardzo wiele, żeby utrzymać dotychczasowe połączenia i walczyć o kolejne loty, ale te działania nie przyniosły skutku. Dlatego podczas prac nad nowa strategią miasta zdecydowaliśmy się na zupełnie nowy kierunek: sprzedaż lotniska. Oczywiście w tym przypadku oznacza to sprzedaż części udziałów, bo nie jesteśmy 100-procentowym właścicielem – mówi Pustelnik.
Łódzki samorząd chce, żeby Port Lotniczy im. Reymonta stał się oknem na Europę dla azjatyckich partnerów. – Podłączenie lotniska do sieci autostrad, doprowadzenie linii kolejowej do lotniska, pozwolą zbudować tutaj wielki hub logistyczny. Każde miasto, które ma w swoim otoczeniu taki hub logistyczny w postaci lotniska czy np. portu morskiego rozwija się bardziej dynamicznie. Bo taki hub to setki nowych firm, kilkadziesiąt tysięcy miejsc prac. To wielkie centrum wymiany handlowej z Chinami i innymi krajami Azji – opowiada o swojej wizji wiceprezydent Pustelnik.
Samorządowiec ma świadomość, że taka inwestycja udała się tylko w kilku miejscach w Europie, na świecie i będzie bardzo trudno to zrobić. – Ryzyko porażki jest ogromne, ale po prostu musimy podjąć to wyzwanie, bo mieszkańcy Łodzi nie zasługują na to żeby rok rocznie do pustego lotniska dokładać miliony złotych. Nie chcę stać z boku i przyglądać się jak łódzkie lotnisko upada. Musimy mieć pewność, że spróbowaliśmy wszystkiego, żeby uratować port lotniczy im. Reymonta – dodaje Robert Kolczyński, dyrektor Departamentu Strategii i Rozwoju w łódzkim magistracie.