W przewozach kontenerów dostrzegalny jest wzrost popytu. Tymczasem statki nadal muszą omijać Morze Czerwone, a w portach morskich widać zatory, szczególnie w Azji i na Bliskim Wschodzie. Z tych powodów rośnie fracht, lecz linie żeglugowe nie mogą na to narzekać. Zarząd Maersk zapowiedział korzystną poprawę wyników finansowych spółki na II połowę 2024 r.
– W maju rynek transportu kontenerowego wkroczył w nową fazę, napędzaną zakłóceniami wynikającymi z trwającego kryzysu na Morzu Czerwonym i efektami domina w globalnych łańcuchach dostaw. Podczas gdy popyt na transport kontenerowy pozostaje silny, na podaż negatywnie wpłynęły opóźnione rejsy, wydłużenie tras i niedobory sprzętu, co doprowadziło do zwiększonego zatłoczenia w kilku kluczowych portach w Azji i na Bliskim Wschodzie. Ta nierównowaga między popytem a podażą miała natychmiastowy i głęboki wpływ na stawki frachtowe – powiedział Vincent Clerc, prezes Maersk cytowany w komunikacie.
– Po stabilnym pierwszym kwartale 2024 r., wzrost stawek nabrał tempa w kwietniu i maju w wielu regionach. Ciągłe zagrożenia dla statków handlowych na Morzu Czerwonym i rosnące wąskie gardła w łańcuchu dostaw wskazują, że sytuacja ta szybko się nie poprawi. Do rozwiązania problemów i ustabilizowania globalnego łańcucha dostaw potrzebne będą większe niż oczekiwano moce przerobowe. Skłoniło nas to do ponownej oceny perspektyw na pozostałą część roku i podwyższenia naszych prognoz finansowych – zapowiedział prezes Clerc.
W związku z aktualną sytuacją, duński potentat logistyczny zmienił prognozę swoich wyników na bardziej optymistyczną. Firma spodziewa się bazowego zysku EBITDA w wysokości od 7 do 9 mld USD i EBIT w wysokości od 1 do 3 mld USD (poprzednio Maersk prognozował odpowiednio: 4 do 6 mld USD i – 2 – 0 mld USD). Firma zapowiada też wolne przepływy pieniężne (Free Cash Flow) w wysokości co najmniej 1 mld USD (poprzednio co najmniej – 2 mld USD).
