Rolf Habben Jansen, dyrektor generalny niemieckiej firmy przewozowej Hapag-Lloyd, ogłosił na konferencji internetowej w Hamburgu, że globalny transport kontenerowy odnotuje w tym roku spadek o 4,1 proc., a nie jak prognozował w kwietniu – 10,6 proc. Pozytywne prognozy przedsiębiorstwa wynikają z odnotowanego w ostatnich miesiącach wzrostu liczby przewożonych przez operatorów kontenerów.
– Nikt się nie spodziewał się, że szybko wzrośnie popyt – oznajmił Jensen. – Jednym z powodów może być to, że konsumenci wydali mniej pieniędzy na restauracje, koncerty, kina i bary, a więcej na artykuły gospodarstwa domowego lub meble, ponieważ spędzali więcej czasu w swoich domach. Od sierpnia znowu wypływa w trasy więcej statków, albo wysyłane są większe niż wcześniej jednostki, aniżeli w tym samym okresie w roku 2019 – powiedział prezes Hapag-Lloyd.
Na początku kryzysu spowodowanego epidemią COVID-19 przewoźnicy morscy wycofali z eksploatacji statki o łącznej ładowności ponad 2,7 mln TEU. Obecnie nie wypływają w trasy statki o ładowności 644 tys. TEU, co stanowi około 2,7 procent światowej floty kontenerowej. Kryzys odbił się na przemyśle stoczniowym: armatorzy zamówili w tym roku statki o łącznej ładowności 200 tys. TEU. Dla porównania: największe jednostki zabierają na pokład ponad 20 tys. TEU.
Hapag-Lloyd z optymizmem patrzy w przyszłość. – Statki są w pełni załadowane, paliwo jest tanie, większość marynarzy otrzymało zmiany i mogło już zejść na ląd po długich oczekiwaniach. Na 41 statkach Hapag-Lloyd pływających pod niemiecką banderą 52 marynarzy wciąż czeka na zmienników. Dla porównania: trzy miesiące temu w takiej sytuacji było 300 marynarzy – poinformował Jensen.